Iza, Andrzej i Adaś odwiedzili Maltę w kwietniu 2017. Tygodniowy pobyt zaplanowali doskonale, o czym przekonamy się czytając relację z podróży, która miała miejsce w dniach 22-29 kwietnia 2017. Serdecznie zapraszamy do lektury!
***
Pod koniec marca 2017 zdecydowaliśmy, że lecimy na Maltę, zakochaliśmy się w niej po przekopaniu internetu i przeczytaniu bloga maltaigozo.pl od deski do deski.
Wybraliśmy się we troje – 8 letni Syn i my, w tym ja w 6 miesiącu ciąży. Loty i hotel ze śniadaniami wykupiliśmy w okazyjnej cenie 🙂 Pogodę sprawdzaliśmy mniej więcej na miesiąc w przód i rzeczywiście się sprawdziła – było tak 20-25 stopni w cieniu, więc na słońcu czasem aż zbyt gorąco 🙂 Bliżej morza bardziej wietrznie, w miasteczkach zwykle zupełnie bez odczuwalnego ruchu powietrza.
Planowaliśmy wypożyczenie samochodu, ale ostatecznie poruszaliśmy się autobusami i każdego kolejnego dnia się upewnialiśmy w naszym wyborze.
22 kwietnia – sobota
Od razu po wylądowaniu udaliśmy się do hotelu Paradise Bay Resort Hotel na Cirkewwa. Po zameldowaniu odbyliśmy pierwszy spacer i zachód słońca na plaży Paradise Bay.
Wieczorem przez balkon widzieliśmy Festiwal Fajerwerków , który był na GOZO! Wspaniały widok, naprawdę aż miło, że to tak na nasz przyjazd 😉 Cała imprezę uczciliśmy popijając Kinnie kupionym w Lidlu – to zdecydowanie nasz smak <3 Bardzo smaczny był również migdałowy napój do rozrabiania w wodzie – niestety nie mogę przypomnieć sobie jego nazwy. Świetnie się komponował nawet z kawą 🙂
23 kwietnia – niedziela
Marsaxlokk – nie załapaliśmy się na targ rybny, być może byliśmy już zbyt późno? Ale poszliśmy na St. Peter’s Pool i akurat trafiliśmy na słynnego Pana z pieskiem <3 Jesteśmy oczarowani ilością pięknych roślin, nie spodziewaliśmy się, że jest tam tyle zróżnicowanej zieleni 🙂
St. Peter’s Pool to cud natury, przepięknie wyrzeźbione przez wodę skały, kojarzyły mi się z sękaczami:) Obiad zjedliśmy w małej knajpce – dwa duże makarony (po ok.6-8 Euro) do podziału na 3 osoby było kompletnie nie do przejedzenia, niestety nie daliśmy rady dokończyć!
Z Marsaxlokk udaliśmy się do Valetty, pospacerowaliśmy po mieście, a na wieczór udaliśmy się do Smart City na pokaz fontann.
24 kwietnia – poniedziałek
Poprzedniego wieczoru wykupiliśmy bilety na autobusy Hop-on Hop-off po Gozo ze zniżką ze strony maltaigozo.pl 🙂 Wystarczyło pokazanie potwierdzenia e-mail kierowcy. Cała trasa jest genialnym pomysłem! Szkoda, że nie ma troszkę więcej komentarzy przez słuchawki.
Na dłużej wysiedliśmy dopiero przy Azure Window, bo mielismy w planach i tak spędzić jeszcze jeden dzień na Gozo. Popłyneliśmy łódką obejrzeć jaskinie, skały w kształcie wielkiej twarzy, krokodyla i Azure przebijające spod wody – właściciel łódki znał trochę polski, co było bardzo miłym akcentem.
Ogromne wrażenie robi Blue Hole, ale jakoś nie potrafiliśmy tego ująć na zdjęciach 🙂
Kolejnym przystankiem na dłużej było Xlendi Bay, gdzie zjedliśmy pyszną Gozitian Pizzę (ok.7-8 Euro) w C Seven . I pospacerowaliśmy się zarówno wzdłuż wybrzeża, jak i po miasteczku, podziwiając kolorowe wykończenia knajpek.
Ostatnim dłuższym przystankiem była Victoria, skąd wróciliśmy już zwykłym autobusem, a następnie promem do Cirkewwa.
25 kwietnia – wtorek
Rano pojechaliśmy do Buggiba, gdzie czekał na nas katamaran Sea Adventure (bilety z rabatem z maltaigozo.pl). Sam katamaran naprawdę piękny, rejs i sam pobyt na Comino będzie chyba na zawsze niezapomniany! Mijaliśmy jaskinie Santa Maria i skałę-słonia 🙂 Byliśmy zachwyceni, pogoda dopisała, sama Crystal Lagoon zachwyca swą urodą! Na obiad bagietka z łososiem, tortille z tuńczykiem, więc menu z food truck’a, ale smaczne – zestaw z frytkami za ok. 5 Euro.
W drodze powrotnej trochę się schmurzyło zaczęło wiać, ale nie miałam pojęcia że zdobywanie kolejnych fal, stojąc na dziobie może być tak ekscytujące! Dodatkową atrakcją było oglądanie zatopionego wraku z dolnego pokładu.
26 kwietnia – środa
Nasza podróż do Mdiny nie była usłana różami – trochę złe miejsce wybraliśmy na przesiadkę, autobus na który czekalismy 40 minut, ostatecznie nie zatrzymał się, bo był przepełniony, więc sporo km zrobilismy pieszo, ale… było warto! Mdina jest przepiękna!! Jesteśmy zakochani niesamowicie.
Obiad zjedliśmy w małej knajpce przy kościele St Paul. Ceny nas zaskoczyły, bo chyba podczas całego wyjazdu nie trafiliśmy na taniej, a pyszniej:) Tu tez kolejny raz Andrzej próbował lokalnych piw, ale że jest miłośnikiem mocnych, to nie ujęły go bardziej niż.. Kinnie:) W drodze powrotnej zahaczyliśmy o pyszne lody w Mellieha
27 kwietnia – czwartek
Nie wyobrażaliśmy sobie powrotu do Polski bez zobaczenia Gozo raz jeszcze, więc wybraliśmy się tam ponownie, tym razem zwykłą maltańską komunikacją. Niebo całe było jakby zamglone, więc słońce nie prażyło bardzo mocno, ale było bardzo przyjemnie 🙂
Pierwszy przystanek – Ramla Bay, cudny pomarańczowy, niebrudzący piasek, mi się kojarzył ze słodką papryką 🙂 Niesamowite, że na tak małym obszarze jaki zajmuje Malta, praktycznie w każdym miejscu jest inaczej!
Przesiadkę w kolejny punkt wycieczki mieliśmy oczywiście tradycyjnie w Victorii – i tu znów zachwyty nad pięknymi skwerkami, roślinami.. Pokażcie mi proszę gdzie w naszej stolicy znajdę podobne pętle autobusowe;) Spróbowaliśmy pastizzini z ricottą i z zielonym groszkiem, pyszności! Nie spodziewałam się, że będziemy spotykac tyle kotów, oczywiście zupełnie oswojonych.
Następnym punktem do odhaczenia na naszej tuystycznej mapce był wąwóz Wied Il-Ghasri. Za kazdym razem gdy pokazuję zdjęcia z trasy od przystanku do wąwozu, zadaję pytanie – czy to skały czy wydmy? Nie jedna osoba się myli 🙂 Sam wąwóz jest niezwykle majestatyczny, zachwycający! Ileż natura jest w stanie pięknych form stworzyć..
Z Wied Il-Ghasri udaliśmy się do okna Wied Il-Mielah. Długi odcinek pokonywaliśmy wzdłuż wybrzeża i tam podziwialiśmy klify, z czego się bardzo cieszę, bo niestety na Dingli nam nie starczyło czasu i energii. Wied Il-Mielah nie ma tak dużego efektu wow jak miało Azure, bo jest dość przysłonięte przez inne skały, ale kto wie jak to będzie wyglądać za parę lat? 🙂 Cieszę się że zobaczyliśmy, zwłaszcza, że słynne Azure znamy tylko ze zdjęć 🙂
Ostatnim punktem do odwiedzenia na Gozo była słynna piekarnia Maxokk, gdzie wzieliśmy 2 pizze i 1 ftire – wszystko cudowne i nie do przejedzenia na jeden raz 🙂 Polecamy!
28 kwietnia – piątek
Bardzo chcieliśmy zacząć dzień od obejrzenia Crystal Lagoon, ale było tak gorąco, że nie dalibyśmy rady dojść tam od trasy na piechotę, a niestety okazało się, że autobus, który podjeżdża bliżej jeździ tam tylko w sezonie.
W związku z tym udaliśmy się od razu do Popeye Village. Oh, jak nam się tam podobało! Każda chatka skrywała jakąś tajemnicę! Na wejściu dostalismy kuponik na poncz i przepłynięcie się łódką. W kinie obejrzeliśmy fragmenty filmu, podziwialiśmy mnóstwo starych rekwizytów. Występy na głównym placu były bardzo zabawne, tańce wciągnęły sporą ilość publliczności 🙂
Najwięcej czasu spędziliśmy w strefach dla dzieci – minigolf i rzuty papierem toaletowym do kibelków okazały się świetną rozrywką:) Widok na wioskę z góry nawet ciężko określić filmowym.. Był bajkowy! Bardzo nam się podobało i żałujemy jedynie, że wodne atrakcje nie były jeszcze dostępne – może innym razem 🙂
A ja wioskę Papaja będę darzyć jeszcze długo sentymentem, bo tam dostałam pierścionek zaręczynowy, czego zupełnie się nie spodziewałam 😉
29 kwietnia – sobota
Nieubłaganie nadszedł dzień wylotu. Juz spakowani wyruszyliśmy w stronę lotniska. Tam przesiedliśmy się jeszcze w kierunku Birżebbuga i spędziliśmy dużą część dnia na plaży Pretty Bay. Może widok kontenerowców i tych wszystkich ogromnych statków nie jest super relaksujący, ale sama plaża i jej najbliższa okolica to świetne miejsce na zabawy dzieci. Zasiedzieliśmy się i zatopiliśmy we wspomnieniach z całego tygodnia i niestety nie wyrobiliśmy się już by zajrzeć do miasteczka PlayMobil, ale zostało to nam, rodzicom wybaczone 😉 Uf!
Na lotnisku spałaszowaliśmy ostatnią maltańską pizzę, była pyszna, ale niczego innego się nie spodziewaliśmy! Sam lot trwał jedynie 2h15min więc właściwie w okamgnieniu byliśmy w Polsce, gdzie zastała nas ciemna, zimna noc.
***
Sam Hotel Paradise Bay naszym zdaniem jest zupełnie wystarczający do prowadzenia wycieczki w podobny sposób jak my – wyspać się, śniadanko i ruszamy na zwiedzanie. Lokalizacja odpowiadała nam bardzo!
Cieszymy się o podjęciu decyzji, że wybieramy autobusy, a nie wypożyczenie auta, bo poza ruchem lewostronnym, trochę przerażały nas momenty gdy widzieliśmy nadzwyczajną swobodę w prowadzeniu lokalnych aut na tych wąziutkich uliczkach 😀 Cały wyjazd nie musieliśmy sobie tez zaprzątać głowy, czy z autem na pewno wszystko w porządku 😉 Kierowcy autobusów byli dla nas zawsze zyczliwi i pomocni, zdarzyło się nawet, że mijając nas później trąbili i pozdrawiali z uśmiechem!
Jedna rada – kupcie karty na komunikację od razu na lotnisku, my się trochę zgapiliśmy i parę kursów przejechaliśmy na zwykłych biletach, a karty kupiliśmy dopiero w Valettcie. Pamiętajcie, że przystanki są „na żądanie” 🙂
Koniecznie spróbujcie warzyw, owoców i sera z lokalnych małych sklepów, są genialne. A właściciela pola, z którego skubnęliśmy kilka truskawek, zapraszamy serdecznie do Polski, jakoś się odwdzięczymy 😀
Następnym razem dla dziecka zabrałabym buty do wody, bo troszkę narzekał na kamienistych wejściach 🙂
Podsumowując, całej Malcie, jej mieszkańcom, naturze, architekturze z chęcią wystawilibyśmy ocenę 10/10 i z pewnością będziemy polecać ją każdemu! Trafiliśmy na wspaniałą pogodę i do odpoczynku i do zwiedzania.
Pozdrawiamy,
Iza, Andrzej i Adaś 🙂
NIC PROSTSZEGO!
WYŚLIJ NAM MAILEM TEKST I ZDJĘCIA,
A ZAJMIEMY SIĘ RESZTĄ 😎