Serdecznie zapraszamy do lektury relacji Magdy, która wakacje na Malcie spędziła we wrześniu.
***
Już od dawna zbierałam się z chęcią podzielenia się Naszymi doświadczeniami z Malty, ale zawsze brakowało czasu. Byłam z mężem na Malcie przez tydzień od 28.09 do 06.10.2014r. Pogoda była piękna poza dwoma dniami – jednego dnia niebo było zachmurzone i uniemożliwiało nam to plażowanie, jedynie zwiedzanie, a jednego dnia były okropne ulewy – wobec czego mamy negatywne wspomnienia z Gozo, które mamy nadzieję kiedyś zmienić.:)
Przylecieliśmy wieczorem w poniedziałek z Gdańska. Dzięki temu że loty są z Gdańska, jeszcze w poniedziałek do 14 byłam w pracy, żeby się szybciej zwolnić, a kilka godzin później byłam na samiuteńkim południu Europy.:) Tyle się naczytałam o Malcie, że czułam się jak u siebie, bez problemu znalazłam przystanki autobusowe i pomimo tego, że rozkład znaleziony w Internecie miał się nijak do rzeczywistości, poczekaliśmy kilkadziesiąt minut na autobus i ruszyliśmy do hotelu.
Zatrzymaliśmy się w miejscowości Xemxija, w bardzo przyzwoitym 3-gwiazdkowym hotelu Ambasador. Nasz hotel był dosyć schowany, ale bardzo pomocny Pan kierowca, praktycznie wyszedł z autobusu i nas pokierował w odpowiednią stronę:-) To jest bardzo charakterystyczne dla mieszkańców Malty – są bardzo mili i pomocni i można się bez problemu z nimi dogadać w języku angielskim, który jest dla nas bardziej zrozumiały, niż w przypadku rozmowy z rodowitymi Anglikami. Xemxija to miejscowość blisko Bugibby i nieźle skomunikowana, samo to, że za 2,60 euro za 2 osoby dojechaliśmy z lotniska pod sam prawie hotel bez żadnej przesiadki przyspieszoną linią X1, było dla nas miłym zaskoczeniem (a raczej dla mojego męża, bo ja to wszystko wcześniej wiedziałam:)).
Rano po przebudzeniu spragnieni plaży wsiedliśmy do pierwszego lepszego autobusu, kupiliśmy bilet tygodniowy (za 6,5 euro za osobę, tak to prawda) i chcąc dojechać na Paradise Bay, znaleźliśmy się w porcie, skąd odjeżdżały promy na Gozo. Odpuściliśmy sobie jednak tą plażę bo o tej porze roku musielibyśmy dojść na nią chyba z 3 km.
Ponieważ Gozo zaplanowaliśmy sobie na inny dzień, pojechaliśmy powrotnym autobusem i wysiedliśmy przed kurortem Mellieha, jak tylko zobaczyliśmy morze, na jakiejś mniej uczęszczanej plaży. Przywitała nas cieplutka woda, mało ludzi i piasek, więc niczego nam więcej do szczęścia nie było trzeba:-) Tego dnia poleniuchowaliśmy tylko trochę, żeby nie przesadzić ze słońcem i wybraliśmy się na zwiedzanie Valetty. Zachwyciła nas swoimi zabytkami i pięknem, praktycznie co krok potykaliśmy się o coraz to piękniejsze widoki. Ponieważ wiedzieliśmy o Białej Nocy, odpuściliśmy sobie zwiedzanie wnętrz, zjedliśmy przepyszną Pastę z łososiem i wróciliśmy do hotelu się odświeżyć.
Wieczorem wyskoczyliśmy do Bugibby do pubu, pełnego Anglików i po spędzeniu miłego wieczoru mogliśmy udać się do hotelu.
Byłam świetnie przygotowana do podróży, byłam zaczytana różnymi blogami, zaopatrzyłam się w dwa przewodniki, ale najpiękniejsze w Malcie jest jej nieobliczalność. Bardzo dużo rzeczy mi się nie potwierdziło, inne zaskoczyły, ale takie właśnie spontaniczne sytuacje były najfajniejsze.
Kolejnego dnia udaliśmy się na Golden Bay, tzn. mieliśmy zamiar trafić na Ghan Tuffieha, ale nie trafiliśmy, ale tak nam się tam spodobało, że to był nasz główny punkt plażowania. Pewnie to przez porę roku (początek października) plaża nie była tak zapełniona i było na niej bardzo przyjemnie.
Przy wejściu na plażę znajduje się taka knajpa, jedzenie jest nawet smaczne, ale bardzo nie podobała nam się obsługa, która po skończonym posiłku, chcąc obsłużyć pewnie kolejnych klientów nas zraziła od siebie swoją nachalnością. Zjedliśmy tam tylko raz i nawet nie mogliśmy zastanowić się nad deserem i pomimo tego że byliśmy później na tej plaży prawie codziennie, więcej tam nie poszliśmy. Sam dojazd do tej plaży jest bardzo ciekawy, jeżdżą tam busiki z Melliehy – 101 i 102.
Wsiedliśmy raz do takiego busiku, objechaliśmy całe sąsiedztwo, z 20 minut bardzo krętymi drogami, po czym wróciliśmy do Melliehy na przystanek z którego odjechaliśmy. Nie wiedzieliśmy co się dzieje, bo chyba nie jest to normalne, tym bardziej, że na przystanku czekała 6-osobowa grupa, która wcześniej nie zmieściła się do busa i ucieszyli się gdy zobaczyli kolejnego, ale przy konsternacji pasażerów i pytaniu skierowanym do kierowców o co w tym wszystkich chodzi, byli oni bardzo niemili (oni bo był pan kierowca i drugi pan obok niego) i mówili że jak nam się coś nie podoba to możemy sobie wziąć taxi.
To był w zasadzie jedyny nieprzyjemny incydent z kierowcami, pozostali byli bardzo pomocni i uczynni. Bus zabierając nas z Melliehy objechał okoliczne miejscowości, wrócił do Melliehy i dopiero wtedy jechał w kierunku Golden Bay. Chyba nie ma to logiki, ale taki już urok południowych mieszkańców.:)
Nasz pobyt na Malcie polegał na zwiedzaniu i plażowaniu – pół na pół. Zachwyciła nas Mdina i Rabat, to z pewnością jedne z najciekawszych miejsc jakie widzieliśmy. Jak dojechaliśmy do Mdiny, to na przystanku między Mdiną a Rabatem znajduje się Pastizzeria, dosyć obskurnie wyglądający Kinnie bar – MANDES, w którym jedliśmy najpyszniejsze Pastizzi, które polecamy:-)
Nasza wycieczka na Gozo niestety nie należała do zbyt udanych, gdyż trafiła nam się akurat najgorsza pogoda, na szczęście wykupiliśmy sobie zielony autobus, który woził nas po Gozo. Jeżeli ktoś przeznacza na Gozo jeden dzień, to wydaje mi się że jest to super rozwiązanie. Na początku wysiedliśmy na plaży na pierwszym przystanku, poleżeliśmy trochę na tej plaży, korzystając ze wspaniałej wody.
Ta plaża jest inna niż te na Malcie, po pierwsze jest trochę kamienista, co utrudnia pływanie, a po drugie piasek ma czerwonawy odcień. Widoki wokół są niesamowite! Po plaży, ponieważ mieliśmy trochę czasu do naszego autobusu, poszliśmy do baru przy plaży. Zjedliśmy pizzę, która była dosyć poprawna, ale atmosfera tam była dosyć dziwna. Za barem stała dojrzała kobieta ze swoimi prawdopodobnie (zakładając po podobieństwie) dziećmi, które bardzo dziwnie traktowała. Chociaż córka która nas obsługiwała była miła, dawało się odczuć dziwny stosunek tej matki do tych dzieci, przez co pobyt tam okazał się niesympatyczny.
Wracając na miejsce z którego miał nas zabrać nas zielony autobus, mój mąż dostrzegł kaktusy z owocami opuncji. Ktoś nam mówił, że te owoce są pyszne, ale trzeba uważać na igły, które są bardzo drobne i ciężko je wyjąć, przed zjedzeniem trzeba je obmyć zimną wodą i to najlepiej w rękawiczkach… Mój mąż się nie posłuchał, chociaż spróbowaliśmy owocu i okazał się naprawdę ciekawy, później przez cały dzień mąż miał problem z maleńkimi igiełkami, które wbiły mu się w palec i których prawie nie było widać, tylko czuć…
Dopiero powrót do hotelu i spotkanie z pincetką zatarły nieprzyjemne wrażenie ze spotkania z tym owocem.:) Przed samym przyjazdem autobusu zerwała się beznadziejna pogoda zaczął wiać okropny wiatr i jak tylko wsiedliśmy do autobusu, zaczęła się ulewa, która trwała przez kilka godzin i towarzyszyła całej naszej wyprawie na Gozo.:(
Widzieliśmy sanktuarium Ta Pinu, ale tylko z okien autobusu, odważyliśmy się wyjść tylko przy Azure Window, zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie, próbując schronić się w jedynej restauracji w tym miejscu (z którą podobnie jak autorzy bloga – mamy negatywne wspomnienie, gdyż samo zamówienie kaw – wiązało się z koniecznością siedzenia na plastikowych siedzeniach przy wyjściu i nie można nam było wejść do środka restauracji).
Przez pogodę, która była naprawdę okropna, nie zobaczyliśmy nawet Victorii – stolicy Gozo. Fajne było w autobusie, że byliśmy zaopatrzeni w słuchawki, w których przewodnik, także w języku polskim opowiadał trochę o Gozo, co rekompensowało trochę pogodę.
Ciekawy był nasz rejs. Chcieliśmy koniecznie opłynąć wyspy. Wybraliśmy całodniowy rejs wokół Malty, z Gozo i Comino. Dzięki temu płynęliśmy ze Sliemy wokół całej Malty, widząc Klify, wyspę Fifla, Marsaxlokk, platformy wiertnicze z innej perspektywy. Koronnym punktem rejsu był pobyt w Comino, które nas zachwyciło. Woda faktycznie jest tak piękna jak na obrazkach.
Mój mąż był zachwycony mogąc skakać do takiej wody ze statku. Widoki były niesamowite, obsługa była bardzo miła, wszystko było fajne i polecam zdecydowanie taką formę zwiedzania. Jak będziemy następnym razem na Malcie, to wybierzemy się z mężem na Comino na cały dzień. To chyba najpiękniejsze miejsce na Malcie i nie dziwię się, że było tak oblegane, nawet o tej porze roku.
Reasumując nasz urlop był wspaniały, wielu miejsc jeszcze nie widzieliśmy, ale myślę że wrócimy tam jeszcze. Jeszcze chyba nigdy w życiu nie spędziliśmy tyle czasu w autobusach:-) Ciekawym tłem do całej wycieczki była książka, którą ze sobą zabrałam – „Ogniem i żelazem” Davida Balla, której akcja działa się w średniowiecznej Malcie, rządzonej przez kawalerów maltańskich, którą próbowało podbić Imperium Osmańskie. Książka była bardzo gruba- miała około 800 stron, ale od wejścia do samolotu, do ostatniego dnia na wyspie, udało mi się z nią zmierzyć. Polecam takie połączenie zwiedzania, z historią w tle. Do tej pory jak do niej sięgam mogę znaleźć piasek z Golden Bay 🙂
NIC PROSTSZEGO!
WYŚLIJ NAM MAILEM TEKST I ZDJĘCIA,
A ZAJMIEMY SIĘ RESZTĄ 😎