HMS MAORI – NURKOWANIE NA MALCIE
Niniejszy wpis jest częścią cyklu artykułów pt. „Samodzielne nurkowanie na Malcie i Gozo”.
Gorąco zachęcamy do rozpoczęcia lektury na podlinkowanej wyżej stronie wprowadzającej, gdzie znajdują się m.in. spis treści (lista opisanych nurkowisk) i słowo wstępu od Autora.
Wrak HMS Maori okazał się najbardziej klimatycznym wrakiem, na jakim nurkowaliśmy na Malcie i jedną z fajniejszych miejscówek. Miejscówka ta wskoczyła nam niejako przypadkowo, ponieważ najprawdopodobniej, gdyby nie niekorzystne wiatry wiejące dwa dni na wyspie i uniemożliwiające nam nurkowanie na otwartym morzu, to byśmy tutaj nie dotarli. A dotrzeć wcale nie było tak łatwo.
Generalnie należy kierować się na stolicę Malty – Valettę, a dalej tak jak do słynnej świątyni Św.Jana (St.John’s Co-Cathedral) leżącej na półwyspie, z tym, że zamiast pchać się do centrum w wąskie uliczki, to wjeżdżamy na drogę, która przebiega nabrzeżem wokół tego półwyspu (najlepiej jechać lewym wybrzeżem). Musimy dojechać na sam koniec półwyspu, w okolice fortu, nad zatokę St. Elmo. Całą sztuką dotarcia do nurkowiska jest zjazd z tej drogi w odpowiednim momencie. My musieliśmy o to dopytać jakiegoś woźnicę miejscowych dorożek. Otóż aby dojechać do punktu nr 1 (mapka na górze strony), będąc przy właściwej zatoce i jadąc wspomnianą „obwodnicą” półwyspu, skręcamy przed jej zakrętem w ulicę Old Bakery i od razu w prawo ostro w dół w niepozorną uliczkę.
Za chwilę pojawi nam się po prawej stronie przejazd pod drogą, którą przed chwilą jechaliśmy górą. Tuż za tunelem skręcamy w prawo i jesteśmy już właściwie na nurkowisku, w punkcie nr 1. Jest tu dość spory, darmowy parking (na górze są płatne). Jest też murek, na którym wygodnie się przebiera. Można też pojechać wąską drogą dalej, do punktu nr 2, z którego jest chyba nieco bliżej do wraku, ale my startowaliśmy z 1. Wejście z punktu nr 1 może być o tyle nieprzyjemne, że przy większej fali w zatoce będzie nam cieżej wyjść na brzeg – wyślizgane miejscami a miejscami ostre skałki mogą być problemem. Zanim więc zdecydujecie, czy chcecie wchodzić do wody z tego miejsca, zobaczcie jak to wygląda w tym dniu z góry.
Zatoka jest płytka (maksymalna głębokość z komputera, nurkując na samym wraku, to tylko 14m.), do wraku jest parę minut płynięcia od brzegu „z płetwy”. Widoczność jak na Maltę dość słaba, bo może tylko z 10 metrów, ale wynikająca prawdopodobnie ze sporych wiatrów wiejących w ciągu ostatnich paru dni. Paradoksalnie jednak dzięki wiekszeniu zapiaszczeniu wody to w środku wraku panował świetny klimat. Prądów, nawet najmniejszych, nie uświadczyliśmy.
HMS Maori to brytyjski niszczyciel, który w 1942 roku dostał bombą w magazyn, wybuchł i zatonął. Po wojnie w 1945 został przecięty i przeniesiony w obecne miejsce. Dziś spoczywa mocno rozwalony, podziurawiony i skorodowany, właściwie nawet nie przypomina miejscami statku – o tym gdzie nurkujemy zdradzają go tylko poszczególne jego fragmenty. Dopływając do wraku od strony czoła zatoki można nawet przez chwilę się zastanawiać, czy to na pewno to co chcemy zobaczyć… 🙂
Jest część kadłuba, trochę burt i porozwalanych fragmentów wokół, można też w wielu miejscach wpłynąć do środka… Nazwałbym go raczej ruiną wraku a nie rasowym statkiem… Jak to wszystko wygląda możecie zobaczyć na paru zdjęciach obok. We wraku jest też miejscami sporo życia, duże ławice ryb chronią się tutaj w cieniu pod pokładem. Zatoka nie obfituje w inne atrakcje, chociaż ponoć dalej za wrakiem jest coś, co się nazywa „photo rock”. Nie wiem, czy ten duży kamień rzeczywiście jest warty odszukania, bo osobiście skupiliśmy się tylko na wraku.
ZAPRASZAMY DO DYSKUSJI W KOMENTARZACH.
SPODOBAŁ CI SIĘ TEN TEKST?
UDOSTĘPNIAJ GO DO WOLI KORZYSTAJĄC Z OPCJI „PODZIEL SIĘ”. 👇