fbpx

MOJA MALTA – RELACJA KAROLINY

Zapraszamy do lektury relacji Karoliny, która razem z rodziną spędziła na Malcie podróż poślubną.

***

Moja Malta Wrześniowa
Podróż poślubna z 10-cio miesięczną córeczką:-)

Sytuacja to taka niecodzienna. Tak się przytrafiło, że córka nasza pojawiła się na świecie zanim zawarliśmy związek małżeński. Generalnie nam to nie przeszkadzało, ale potem wpadliśmy na pomysł połączenia Sakramentu Chrztu Świętego z ceremonią zaślubin. Jak pomyśleliśmy, tak zrobiliśmy a za część zebranych pieniędzy postanowiliśmy wybrać się w podróż…

ETNATak oto padło w propozycjach destynacji na Maltę. W pierwszej chwili myśl – a gdzie to jest ta Malta? Coś znajomo brzmiącego, gdzieś zakopane w pamięci ale do odpowiedniej szuflady z dokładniejszą informacją tak jakoś daleko… Do tego nasza mała Amelka. Gdzie ją wieźć tak daleko?? A podróż samolotem nieunikniona. Ja, jak to na troskliwą mamę przystało, pełna byłam obaw, zarówno o samą podróż jak i o pobyt z córką na miejscu i całą logistykę z tym związaną.

Okazało się, że wybór był trafiony w dziesiątkę. Ale zacznijmy od początku…

W naszym przypadku sprawdził się wylot wcześnie rano. Droga od miejsca zamieszkania na lotnisko trwała prawie 4 godziny. Zatem z planem wyjazdu o 4 nad ranem, poprzedniego dnia wieczorem wszystkie bagaże zapakowaliśmy do auta. Ja małą ubrałam na noc w cieplejsze śpiochy, w których to wsadziłam ją do fotelika samochodowego nie budząc nawet dziecięcia, przykrywszy jedynie kocem i nałożywszy czapkę na głowę. Dzidzia przespała całą drogę na lotnisko, dzięki czemu zaoszczędziliśmy sobie dodatkowego stresu związanego z płaczącym i wiercącym się w foteliku ze znudzenia dzieckiem.

Auto zostawiliśmy na jednym z prywatnych parkingów w okolicy lotniska. Informacje na ich temat można znaleźć poprzez wyszukiwarkę internetową. W ten sposób za zostawienie auta na parkingu na dwa tygodnie zapłaciliśmy 77zł z transferem na i z lotniska w cenie Nieporównywalna taniocha w stosunku do cen na parkingach lotniska.

Lot samolotem przeszedł gładko. Ważne jest, aby podczas startu i lądowania podawać dziecku coś do picia, aby często przełykało ślinę. W ten sposób wyrównuje sobie ono ciśnienie w uszach. Brak troski o ten zabieg może spowodować zapalenie ucha środkowego u dziecka, co oczywiście może być niezmiernie problematyczne. A nikt raczej nie chce biegać za granicą po lekarzach, zamiast korzystania z wakacji. Nam dorosłym też zatykało uszy, na co sprawdzonym patentem jest żucie gumy.

Przeważnie w liniach lotniczych jest tak, że dla niemowlęcia możemy posiadać bagaż podręczy o wadze do 5 kg, do którego wpakować można niezbędne na pokładzie samolotu artykuły. Warto w takiej torbie mieć oprócz pieluch, chusteczek nawilżanych, kremów i wspomnianego mleka lub napoju przekąski – na przykład w formie jakichś chrupek czy ciasteczek i oczywiście ulubione zabawki! Istotnie, by nie wyciągać ich wszystkich na raz, tylko najpierw zabawić dziecko jedną zabawką, a dopiero gdy się znudzi wyjąć następną.

Nasz lot trwał prawie 3 godziny, więc czasu do zabawiania było duuużo. A utrzymać tak ruchliwe dziecko jak nasze w jednym miejscu przez 10 minut to wyczyn, co dopiero przez 3 godziny. Zdawało się to być wiecznością! W naszym przypadku obyło się szczęśliwie bez płaczu i lamentów :

LOT NA MALTĘ


Jeśli chodzi o zaopatrzenie niezbędne dla naszego dziecka – my zdecydowaliśmy się zabrać ze sobą zapas słoiczków z jedzeniem i pieluchy na cały pobyt z Polski. Oczywiście dokupiliśmy 1 bagaż główny, bo i tak na dwutygodniowy pobyt nie dalibyśmy rady spakować się jedynie w bagaże podręczne. W naszym przypadku było to dodatkowe 240 zł do ceny biletu lotniczego w dwie strony. Jeśli ktoś jednak woli zaopatrywać się w takie rzeczy na miejscu, myślę że nie będzie problemu. Na Malcie znajdziemy chociażby znany nam LIDL ). Nie kalkulowałam natomiast, co się bardziej opłaca.
My zdecydowaliśmy, że wolimy zabrać wszystko od razu ze sobą, zamiast biegać za takimi sprawunkami na miejscu.

Posiadanie wózka dla dziecka nie stanowi żadnego problemu. Można go oddać już na początku na odprawę bagażową, lub zdać dopiero na płycie lotniska, przed samym wejściem do samolotu. Ostrzegamy jednak, że Panowie nie obchodzą się z wózkami wyjątkowo delikatnie, więc możecie liczyć na obdrapaną ramę, tudzież inne drobne uszkodzenia.

Dla estetów polecam posiadanie pokrowców na ramy wózków. Dodatkowo, podczas przechodzenia przez bramki, cały wózek trzeba prawie że rozłożyć na części pierwsze i położyć na taśmie do przeskanowania. Jest to trochę kłopotliwe i z pewnością wstrzymaliśmy kolejkę do kontroli bagażowej Co ważne! Oglądajcie Wasze bagaże i wózki od razu po ich odebraniu – reklamację najlepiej jest zgłosić zanim opuścimy lotnisko. Bo potem sprawa reklamacyjna może ciągnąć się nie wiadomo jak długo, oraz wiadomym będzie, że uszkodzenia zostały spowodowane przez obsługę lotniska, a nie przez nas po fakcie. My mieliśmy nieprzyjemność odebrać uszkodzony wózek. Sprawa reklamacyjna w toku.

Na Malcie skorzystaliśmy z polecanego przez Was transferu z lotniska i na lotnisko, co kosztowało nas niecałe 7£ – za co serdecznie dziękujemy! (www.travelrepublic.co.uk) Można się było przyczepić do paru detali tego transferu, ale generalnie sprawdził się bardzo dobrze, więc możemy polecić go z pewnością.

A sama Malta? Cudowna! Ludzie bardzo mili i otwarci. Uwielbiam to, gdy idziesz ulicą a przechodnie uśmiechają się do Ciebie i mówią „hello!” z taką życzliwością wymalowaną na twarzy. Co do naszej córki – była rozchwytywana!! Maltańczycy ewidentnie są bardzo rodzinni i dużą wartością muszą być dla nich dzieci. Możliwe, że to iż nasza Amelka jest niebieskooką blondynką z wiecznie uśmiechniętą buzią z której wystają nieśmiało dwa urocze zęby, powodowało takie powszechne zainteresowanie jej osobą. Bo jednak jej uroda odbiega znacznie od urody tamtejszych dzieci…

Nie było chwili, aby ktoś na ulicy czy w autobusie nie uśmiechał się do niej i nie zaczepiał jej. Nam to nie przeszkadzało zupełnie. Sami jesteśmy otwarci na ludzi i nawet miło było wchodzić w jakieś relacje z miejscowymi czy też z innymi turystami. A czy to nie jest przyjemny powód do rozpoczęcia dialogu? Nawet w hotelu, w którym mieszkaliśmy po kilku dniach każdy z obsługi ją kojarzył. A gdy już wyjeżdżaliśmy, dostała od kierownika hotelowej restauracji piękną maskotkę z napisem „I love Malta” na pożegnanie, z prośbą, aby przypominać jej o nich, tak by nigdy nie zapomniała

Nastawieni byliśmy na zwiedzanie, co łączyło się z podróżowaniem. Malta jest świetnie skomunikowana, więc było to w miarę łatwe. My mieliśmy jednak wózek, co czasem komplikowało sprawę. Polecamy rodzicom podróżującym z dzieckiem w wózku, by nie wracali ze zwiedzania ostatnim możliwym autobusem, gdyż najnormalniej w świecie można się już do niego nie zmieścić! Tłum turystów nie jest aż tak wyrozumiały, aby matkę z wózkiem puścić przodem!

Z pewnością poza sezonem sytuacja ma się znacznie lepiej. Jednak polecam się nad tym zastanowić. Jeden raz, przytrafiła się nam taka sytuacja, że gdy wracaliśmy z Gozo i czekaliśmy na autobus, przed nami był caaały rząd ludzi. A my z tym wózkiem na jego szarym końcu. Myślimy – nie, to nie ma prawa się udać! Po czym kierowca autobusu nie dojechał wprost na przystanek, tylko zatrzymał się nam przed samymi nosami, otworzył drzwi i powiedział – proszę, niech Państwo z tym wózkiem wejdą pierwsi. Tym oto sposobem udało nam się wrócić do hotelu! Nie wiem czemu, ale nasuwa mi się na myśl pytanie, czy postąpił by tak jakikolwiek kierowca autobusu miejskiego w Polsce…?

Kierowcy autobusów są bardzo pomocni i życzliwi. Często w czasie podróży odwracali się w naszą stronę i pytali czy wszystko jest OK bo jeśli trzeba to mogą na przykład podkręcić klimatyzację, żeby dziecku nie było duszno. Do tego bez problemu można porozumieć się z nimi w jęz. angielskim.

Muszę jednak ostrzec, że jeżdżą szybko i bardzo dynamicznie. Należy niezwłocznie po wejściu do autobusu i ustawieniu wózka w miejscu do tego przeznaczonym zablokować hamulce. Jeśli przednie kółka wózka są skrętne, polecam ustawić je na wprost i również zablokować. Na zakrętach trzeba było się porządnie trzymać, więc wózek tańczył by po całym autobusie.

Autobusami można na Malcie dojechać wszędzie. Są one niskopodłogowe i klimatyzowane. Ogólnie dostępne są mapki z trasami tych autobusów, więc każdy się bez problemu połapie. Spokojnie można zapuścić się w drugi koniec wyspy bez obawy, że nie będzie czym powrócić. Bilety natomiast to koszt 6,5 euro za bilet tygodniowy dla jednej osoby oraz 1,5 euro za bilet jednodniowy.

Jedyne nieudogodnienie jest takie, że do autobusu jest tylko jedno wejście – tuż przy fotelu kierowcy. Wychodzi się tymi samy drzwiami co wchodzi. Miejsce dla wózka szczęśliwie jest usytuowane bliżej przodu autobusu, jednak gdy podróżuje nim dużo pasażerów, trzeba wyprosić pół autobusu, żeby móc wjechać z wózkiem… Wszyscy jednak są mega cierpliwi. Kierowcom się nie spieszy tak, że popędzają by szybciutko wychodzić z autobusu i zamieszania nie robić. Oni mają czas, poczekają, nie ma żadnego problemu . Nikt Cię nie pogania, nie stresuje. Witają i żegnają z uśmiechem życząc miłego dnia czy wieczora.

Na Maltę z dzieckiem

Widok rodziców z dziećmi, nawet malutkimi jest na Malcie bardzo powszechny. Zarówno w ciągu dnia jak i wieczorami. My sami często usypialiśmy w hotelu naszą córkę, wsadzaliśmy ją w wózek, który przykrywaliśmy pieluszką tetrową i ruszaliśmy w miasto. A na ulicach dzieje się bardzo wiele. Zewsząd gra muzyka, odbywają się potańcówki czy nieśmiertelne imprezy karaoke, na oświetlonych boiskach grają wieczorami w kosza czy siatkówkę, kramiki i stragany zachęcają ogromem kolorowych bibelotów. My co prawda nie zażyliśmy nocnego imprezowania z wiadomych względów, ale z obserwacji wiemy, że po zachodzie słońca nie da się nudzić.

Jeśli chodzi o ceny na Malcie, nie można o niej powiedzieć, że jest tania. Woda mineralna w 2 litrowej butelce kosztuje 0.80 euro. Ta sama woda, tyle że z lodówki, kosztuje 1 euro. Tak moi drodzy – na Malcie płaci się za schłodzenie napojów, czyli za tzw. serwis. Każdy sprzedawca stosuje ten zabieg. Owoce są przepyszne! Słodkie i soczyste. Cudowny smak arbuzów powalił mnie na kolana. Obżerałam się nimi bez opamiętania

Pierwszy raz miałam również okazję spróbować opuncji. I tu ostrzeżenie! Nie polecam ponawiać naszych błędów i zrywać napotkanych gdzieś opuncji figowych gołymi rękoma. Owoce zdecydowanie są warte grzechu, ale przez kolejne trzy dni wydłubywałam z dłoni malutkie igiełki, którymi cały owoc jest pokryty. Poziom mojej irytacji kłującymi cholerami porównać mogę jedynie do włożenia dłoni w watę szklaną… Zdecydowanie nieprzyjemne to było doznanie .

Malta słynie również z upraw pomidorów, więc wszystko, co z nich zrobione jest super. Na Malcie nawet pizza smakuje lepiej. Ciasto jest puszyste, a sera i dodatków nie żałują. Nie są powszechne natomiast sosy. My do naszej pizzy otrzymaliśmy ketchup w jednorazowych saszetkach. Postawiono nam natomiast na stole oliwę i ocet winny. Nie spytałam, nie wiedząc czemu, czy to standardowy zabieg stosowany niezależnie od zamawianej potrawy, czy właśnie tak się u nich jada pizzę… Ceny za posiłki czy napoje są niezmiernie zróżnicowane. Oczywiście zależą od jakości, ilości czy od miasta w którym akurat się znajdujemy. My kwaterowaliśmy w Buggiba. Tam, pizza Margerita o średnicy ok. 30 cm. kosztowała około 5,50 euro. Hamburger z budki ok. 6 euro. Bolognese, Carbonara czy Lasagne ok. 8,50 euro. Obiad w postaci frytek/ziemniaków, surówek i ryby/mięsa kosztował ok. 14 euro.

My, ponieważ zmuszeni byliśmy do racjonalnego gospodarowania finansami, zdecydowaliśmy się na dokupienie obiadokolacji w naszym hotelu, które kosztowały 9 euro od osoby. W tej opcji mieliśmy do dyspozycji cały bufet: z zupą, drugim daniem do wyboru, barem sałatkowym, owocami, deserami i lodami. Biorąc pod uwagę, że ze względu na córkę należało każdego dnia o racjonalnej porze wracać do hotelu, by ją wykąpać i położyć spać, konieczność powrotów na konkretną godzinę obiadokolacji nam nie przeszkadzała. Na stołówce dostępne były nakładki na krzesła dla dzieci, więc nasza córa codziennie siadała z nami przy stole. Dla niej też zawsze znalazło się jakieś warzywo czy chude mięsko do zjedzenia.

Polecam spróbować Maltańskie wina. Te w cenie 3 euro za butelkę wcale nie ustępują miejsca tym z wyższych przedziałów cenowych. W moim przypadku o wyjątkowo intensywnym delektowaniem się smakami win nie było mowy, ale pół lampeczki dla smaku, późnym wieczorem, gdy dzidzia spała już słodkim snem… Jestem miłośniczką win słodkich i półsłodkich, ale próbowałam również win półwytrawnych i były naprawdę dobre. Obowiązkowym punktem programu jest też piwo CISK i popularny napój KINNIE o niezwykle charakterystycznym smaku.

Zarówno flora jak i fauna są na Malcie raczej ubogie. Pojęcie trawnika, po którym pochodzi dziecko w parku, nie istnieje. Wszędzie tylko kostka brukowa i piach lub kamienie. Jest wiele placów zabaw, ale 10-miesięczny szkrab jest na nie jeszcze trochę za mały.

Ja zdecydowałam się pozwolić mojej rządnej poznawania świata córce na pełzanie po tym, co akurat mieliśmy pod nogami. Widziałam jednak zdziwienie na ludzkich twarzach – dziecko na czworaka, na ziemi?? Szkoda mi jej było, bo w końcu ile można siedzieć w wózku, czy w nosidle?! Niestety na ulicach jest brudno Nieustannie musiałam pilnować, aby Amelia nie wkładała do buzi wszędzie występujących ustników z wypalonych papierosów czy innych śmieci.

Plaże niestety wyglądają tak samo. Plaże są głównie kamieniste, ale piaszczyste też oczywiście występują. Bezwzględnie polecam gumowe buty do pływania. Często nawet na piaszczystej plaży przy zejściu do wody czuć „żwir” pod nogami. My wybraliśmy się na piaszczystą plażę jeden, jedyny raz. To nie jest taki piasek, jak nad polskim morzem, że przylepi się do mokrej skóry i odpadnie jak tylko wyschniemy. NIE!! To jest piasek, który jak się przyklei to zostaje na zawsze :P. Nasze dziecko roznosiło ten piach wszędzie, gdzie się przewinęło i wcale nie było łatwo się go pozbyć – piachu oczywiście .

Dodatkowo wiele „fantów” znaleźć można było w tym piachu, właśnie takich jak ustniki papierosów, papierki, kapsle i inne niezmiernie interesujące nasze dziecko przedmioty, które co chwila z chęcią poznania ich oralnie, wkładało wszystko do buzi. Zdecydowaliśmy, że wolimy jednak plaże kamieniste. Te piaszczyste sprawdzą się w przypadku dzieci chodzących już na dwóch nogach.

Na Maltę z dziećmi

Wspomniałam wyżej o noszeniu dziecka w nosidle – ponownie do tego tematu nawiążę. Bardzo polecam zabranie go ze sobą. Nie wszystkie miejsca nadają się na zwiedzanie z wózkiem. W Valettcie jest bardzo dużo schodów. W ogóle Malta ma górzyste ukształtowanie terenu, więc wszędzie jest z górki, albo pod górkę. Ciągłe pchanie lub wciąganie wózka może w końcu zmęczyć. Jak to stwierdził mój mąż, stał się nadwornym tragarzem wycieczki. Dobrej klasy nosidła to wydatek nawet 400 zł, ale rynek wyszedł temu naprzeciw i coraz popularniejsze są wypożyczalnie nosidełek ergonomicznych. Co prawda bardzo wysoka jest kaucja do wpłacenia – ale oczywiście zwrotna. Ja zapłaciłam 300zł kaucji zwrotnej za nosidło firmy „Tula” a koszt wypożyczenia go na dwa tygodnie to 48 zł. Polecam.

Malta z dzieckiem

Ze względu na naszego szkraba zdecydowaliśmy się wybywać na zwiedzanie co drugi dzień a w międzyczasie udawać się gdzieś na plażę i poleniuchować. Tak aby mała też mogła sobie połazić po kocyku i pobawić się z rodzicami. Wspomnę tu jeszcze, że słońce oczywiście smaży i dziecko trzeba należycie zabezpieczyć przed jego promieniami. W moim przypadku niezawodnie sprawdził się oczywiście krem z filtrem 50 ale również spodenki i body na długi rękaw z bardzo cieniutkiej bawełny (dostępne choćby w PEPCO). Dziecku nie było w nich za gorąco a świetnie chroniły rączki i nóżki przed promieniami słonecznymi.

Na plaży dla dziecka konieczny będzie cień lub duży parasol przeciwsłoneczny możliwy do wypożyczenia na każdej z plaż. Oczywiście na wyprawy na zwiedzanie parasolka przeciwsłoneczna w zestawie do wózka jest niezastąpionym gadżetem! Jeszcze jedna bardzo przydatna rzecz – pianka do pływania dla niemowlaka. SUPER! Taki kostium kąpielowy dla maluszków. Nowa – nie najtańsza bo w granicach 100-140 zł. Ale dostępne są również używane na popularnych aukcjach internetowych. Nasza dzidzia uwielbia się kąpać, więc dla nas szaleństwa w wodzie z jej udziałem były obowiązkowe.

A woda w morzu 35-ciu stopni nie ma! W basenach z resztą też nie. Taka pianka świetnie utrzymuje ciepło i zapobiega wyziębieniu. A jak wiadomo, taki maluszek wychładza się baaardzo szybko. Więc na basenie czy w morzu mała ubrana była w pampersa do pływania (też bardzo przydatna rzecz – dostępne w Rossmanie w cenie ok. 10 zł za opakowanie), bawełniane body na długi rękaw, pianka do pływania oraz obowiązkowo chustka czy czapeczka na głowie. Ciepło, żadnych poparzeń słonecznych i tylko super ubaw .

Na Maltę z dzieckiemJeśli macie w planach kąpanie dzieciątka w morzu, warto pomyśleć o zabraniu ze sobą dużej butelki ze słodką wodą. Ta w morzu jest bardzo słona i może wywołać podrażnienia skóry u maluszka. Każdorazowo po kąpieli morskiej warto jest dzieciątko przemyć słodką wodą z butelki i wytrzeć do sucha aby zapobiec takowym podrażnieniom. Przy takim „zestawie zabezpieczeń” nasza dzidzia była bezpieczna, nie nabawiła się żadnych przeziębień czy zmian skórnych.

Warto dla bezpieczeństwa zabrać ze sobą mini apteczkę. Dla mnie pozycjami obowiązkowymi były:

– Termometr i coś przeciwgorączkowego ponieważ czasem dziecko dostaje temperatury gdy zostanie narażone na zbyt długie działanie promieni słonecznych;

– VIBURCOL – Czopki działające wspomagająco w stanach niepokoju u niemowląt i małych dzieci przebiegających z gorączką lub bez gorączki, występujących w przebiegu np. ząbkowania, kolki niemowlęcej lub przeziębienia.

– SMECTA lub inny specyfik przeciw biegunce, która może wystąpić choćby ze względu na różnice pomiędzy tym, co dziecko jada normalnie w domu a tym co akurat zjadło na Malcie i brzuszek stwierdził, że mu to jednak nie pasuje. A my, dorośli, też nigdy nie znamy dnia ani godziny w tej materii…;

– Probiotyki typu „Biogaja” lub tańsze a równie dobre „Dicoflor” czy „Osłonka” – dla samego dbania o układ pokarmowy dziecka polecam podawać mu kropelki przez cały okres pobytu za granicą, zwłaszcza jeśli dziecko, tak jak w naszym przypadku nadal jest karmione piersią a mama chce spróbować tamtejszej kuchni ;

– „Octenisept” na jakiekolwiek rany czy otarcia.

Miejsca, które z całego naszego pobytu wybrałabym jako punkty obowiązkowe do zobaczenia, to Mdina, Popeye Willage – którą byliśmy zachwyceni, dla rozluźnienia Splash & Fun Water Park Coast Road, w mieście Bahar ic-Caghaq (splashandfun), wyspa Gozo z Azure Window i laguny wyspy Comino.

NA MALTĘ Z DZIECKIEM

NA MALTĘ Z DZIECKIEMNie udało nam się niestety zobaczyć południowej części Malty, więc z pewnością mamy tam po co wracać. Do nadrobienia są jeszcze miasteczka takie jak Marsaxlokk i Marsaskala oraz Blue Grotto. Obowiązkowym punktem będzie również nurkowanie. Miejsc do podwodnych, fantastycznych doznań jest na Malcie mnóstwo a koszty nie są porażające. My się zagapiliśmy, bo ostatniego dnia naszego pobytu z czystej ciekawości weszliśmy do pierwszej napotkanej szkoły nurkowania.

Okazało się że nie ma dla nich rzeczy niemożliwych. Nie jest konieczne posiadanie jakiegokolwiek doświadczenia w nurkowaniu. Panowie zabierają delikwentów na szkolenie z nurkowania i obsługi całego sprzętu na płytkiej wodzie, które trwa około 2 godzin. Po szkoleniu schodzi się na pierwsze nurkowanie na głębokość około 5 metrów. Łącznie pod wodą spędza się jakieś 45 minut. Nawet to, że mieliśmy malutkie dziecko nie było dla Panów problemem. Z uśmiechem zaproponowali nam odbywanie szkolenia na zmianę, żeby któreś z nas było przy małej. A to wszystko w cenie 35 euro od osoby. Woda na Malcie jest czyściuteńka a w jej głębi kryje się wiele ciekawostek. My próbowaliśmy jedynie Snorkelingu, jednak musimy nadrobić w przyszłości Scuba Diving.

Podsumowując, podróż naszą uważam za bardzo udaną. Maltę mogę ze spokojnym sercem polecić wszystkim. Single, pary i rodzice z dziećmi – nawet malutkimi, każdy znajdzie coś dla siebie. Do tego bezchmurne niebo, lazurowe wody i przemile ciepły wiatr szalejący we włosach. Czuje się taką pozytywną energię. Aż chce się działać, gdzieś pójść, coś zobaczyć a w miarę jedzenia apetyt na kolejne doznania rośnie. Malta z pewnością może te apetyty zaspokoić.

Pozdrawiam wszystkich Maltą zachwyconych i tych, którzy tym zachwytem chcieliby się zrazić. Czekamy z niecierpliwością na kolejny raz na Malcie.

Karolina, Adam i mała Amelia.

CHCESZ OPUBLIKOWAĆ TUTAJ WŁASNĄ RELACJĘ Z PODRÓŻY?
NIC PROSTSZEGO!
WYŚLIJ NAM MAILEM TEKST I ZDJĘCIA,
A ZAJMIEMY SIĘ RESZTĄ 😎